Bordeaux niejedno ma imię

Najważniejszy region winiarski Francji (a właściwie całego świata), doczekał się wielu opracowań i opisów. Można przepaść w natłoku informacji oraz nieprecyzyjnych danych, nie jest łatwo opisać go dokładnie oraz zwięźle. Dlatego chciałbym skupić się na nazwie regionu, bo już ona sama kryje w sobie blaski, a także cienie oraz wywołuje liczne skojarzenia.

Światowa stolica wina

Bordeaux to piękne i duże miasto, pełne reprezentacyjnych budynków wzniesionych z jasnego kamienia. Miasto, które zbudowało swoją potęgę oraz bogactwo na handlu winem. Tę handlową pozycję z kolei zawdzięczało nie tylko jakości trunków docenionych przez angielskich kupców, ale przede wszystkim strategicznemu położeniu blisko ujścia wielkiej rzeki do Atlantyku. Bordeaux jest ważnym portem nad Żyrondą, po której żeglowały oceaniczne statki, eksportując na cały świat sławne klarety, jak o bordoskich winach mawiali Anglicy. Wina te rzecz jasna nie są produkowane w samym mieście, ale w otaczających go miejscowościach, na ogromnym obszarze ponad 120 tysięcy hektarów winnic. Obszar ten również nosi nazwę Bordeaux. Jest nie tylko bardzo duży, ale również bardzo zróżnicowany.

Do wyboru do koloru

Wspomniana rzeka, Żyronda, wraz ze swymi głównymi dopływami: Garonną i Dordogne, dzielą w naturalny sposób Bordeaux na kilka mniejszych regionów. Warto zapamiętać, że na lewym brzegu, w Médoc, powstają najwybitniejsze wina czerwone, ciężkie i długowieczne. Na prawym, w sąsiedztwie zabytkowego miasteczka St. Emilion, również czerwone, równie wybitne, ale bardziej miękkie oraz soczyste. Na południu, w Graves, najwspanialsze białe, zarówno wytrawne, jak również słodkie, nieśmiertelne i legendarne wina Sauternes. To prawdziwa elita, wokół której znajdują się jeszcze interesujące podregiony sąsiednie, z reguły o korzystniejszej relacji jakości do ceny. W sumie można wybierać z blisko 60 apelacji, gdzie działa ponad 7000 producentów, w większości dumnie nazywanych château, czyli zamek, choć nieraz siedziba winiarni przypomina raczej skromny dworek lub wiejski domek. Do pełnej palety możliwości należy jeszcze dodać także bordoskie wina różowe i musujące – odznaczające się jednak nieco niższą rangą niż czerwone oraz białe.

Nie kupuj bordeaux w Bordeaux, czyli rzecz o tym jak zepsuć najlepszy brand na świecie

Kłopot polega na tym, że najbardziej rozpoznawalna z tych wszystkich apelacji i podregionów, to nazwa Bordeaux, za którą kryją się najsłabsze wina. Produkuje się je w poślednich winnicach między Garonną a Dordogne. Jeżeli w ogóle warto zwrócić uwagę na etykietę AOC Bordeaux, to tylko mniej popularnego, białego wina. Niestety aż ponad połowa wszystkich produkowanych win w regionie ma tę etykietę – niedrogie, przeciętnej jakości, dystrybuowane przez markety. Nie wyrabiają one najlepszej opinii i zdecydowanie ujmują prestiżu wielkiej nazwie. Przez długie lata „proste bordeaux” okazywało się zbyt proste i niekorzystne – wręcz szkodliwe dla wybitnego znaku towarowego o światowym zasięgu. Dopiero w roku 2006, czyli całkiem niedawno, biorąc pod uwagę całe wieki sławy i chwały win bordoskich, utworzono kategorię prostszych win regionalnych o nazwie Vin de Pays de l’Atlantique (IGP Atlantique). Obejmuje ona zresztą nie tylko region bordoski w departamencie Żyrondy, ale znacznie większy obszar w południowo-zachodniej Francji.

Marcin Zatorski